Back-kick na skróty
Na ostatnim basenie czwartkowym próbowaliśmy z mniejszym lub większym skutkiem nauczyć się pływania do tyłu. Jako punkt wyjścia mogliśmy wcześniej zapoznać się z artykułem i filmem instruktażowym Doroty i Bartka. Artykuł, mimo iż bardzo dokładny i obszerny, podparty wspomnianymi filmami zakładał ciężką i żmudną pracę, zawierał kilka etapów nauki. W praktyce jak to zwykle bywa były kłopoty. Z całym szacunkiem dla autorów i ich dobrych chęci – może i tak powinien wyglądać idealny back-kick – sprawa jest jednak zdecydowanie prostsza.
Dla tych, którym tak jak mi nie udało się z pomocą informacji zawartych w artykule opanować wspomnianej techniki prezentuję rozwiązanie prostsze w nauce i równie skuteczne (w ramach późniejszego doskonalenia można próbować wprowadzać te „niewykonalne anatomicznie” ruchy z artykułu).
Jedyne co nam potrzebne to wyobraźnia ;-)
Tak, metoda niżej opisana jest równie skuteczna bez jakiegokolwiek sprzętu, na dowolnej głębokości, w dowolnej pozycji osoby płynącej (równolegle do tafli wody, prostopadle, bokiem, jak kto woli :-D), tak więc mając do dyspozycji tylko swoje nogi nawet bez płetw możemy poruszać się do tyłu, aby już dłużej nie stopniować napięcia związanego z oczekiwaniem na opis metody przejdźmy do rzeczy.
Do artykułu załączony jest duży obrazek ilustrujący 6 etapów (nie pokrywają się z numeracją poniższych punktów) występujących podczas wykonywania manewru.
1) Rozpoczynamy w pozycji, w której nogi są złączone, podudzia i udo tworzą kąt ok. 110 stopni.
2) Teraz wkracza nasza wyobraźnia, jedyne na czym musimy się skupić to to, aby zewnętrznymi krawędziami płetw (które będą stanowiły krawędź natarcia jakby w skrzydle) nacierać w bok zakreślając łuk. Jest to czynność w miarę energiczna. Nie interesuje nas rozchylanie się ud, to przychodzi samo. Podkreślę najważniejsze to skupić się w wyobraźni na tym, że nacieramy energicznie (nie znaczy szybko) bokiem płetwy na zewnątrz. Nie musimy jej specjalnie ustawiać, trzymamy stopę w pozycji anatomicznej, żadnego kręcenia. Płetwa podczas tego ruchu sama ułoży się pod odpowiednim kątem.
3) Przestajemy kreślić łuk gdy wyczujemy, że już się nie cofamy. Zatrzymujemy się, nie wykonujemy żadnych ruchów z tej pozycji!
4) Teraz kolejna „magic” sztuczka. Powrót polega na zwiotczeniu stopy i łydki = rozluźniamy mięśnie nóg.
5) Dzięki temu podudzia powinny zacząć nam opadać do tyłu.
6) W tym czasie zbliżamy do siebie kolana – lekko tak, aby nie czuć oporów i nie napinać wyczuwalnie mięśni, podudzia cały czas opadają do tyłu , możemy je stopami lekko nachylać równocześnie do siebie (rozluźnione nogi powinny niejako same wracać do pozycji najwygodniejszej anatomicznie bez wysiłku).
7) Przestajemy gdy osiągamy „złączenie” pięt i kąt mniej więcej 110 stopni udo-podudzie = pozycję wyjściową wygodną anatomicznie.
W skrócie:
A) Energiczne nacieranie zewnętrzną krawędzią płetwy na bok po łuku.
B) Powrót przez zwiotczenie nóg do momentu powrotu stóp do pozycji wyjściowej.
Autor: Piotr Jaworski
Ciąg dalszy do poniższego mojego komentarza (z 19 czerwca)
Trochę dopowiedzenia z obserwacji z basenu z dnia 28 czerwca (http://www.youtube.com/watch?v=ZKvfD_12eMo&feature=plcp). Sprawdziło się i mogę powiedzieć już teraz iż metoda jest skuteczna w każdej konfiguracji. Nawet, co mnie całkiem zaskoczyło, w sprzęcie, ale bez płetw można uzyskać całkiem duże przesunięcia (czas filmu: 31:10-31:56) Metoda także rewelacyjnie się sprawdza, gdy potrzebujemy nagle zwiększyć głębokość (czas 27:58) a opóźnienie związaną ze zwiększaniem głębokości po wypuszczeniem gazu z płuc czy wyposażenia wypornościowego nas nie zadowala, dzięki temu możemy bardziej zapanować nad nie przewidzianym wzrostem szybkości wynurzania. Jak ktoś chce prześledzić od tyłu jak wygląda ruch stóp podczas manewru (bez płetw) to polecam fragment (32:50-33:33).
Z płetwami bardziej elastycznymi też metoda się sprawdziła, jednak ze względu na małe problemy z trymowaniem po zmianie płetw i końcówką powietrza w butli nie zdążyłem pokazać tego tak, aby na nagraniu było to wyraźnie obserwowalne.
Dla zaczynających!!!
Zauważyłem, że na początku warto zwiększyć kąt między podudziem a udem, nawet do wyprostu nóg, jako pozycja startowa. Pozwoli to nam „załapać” co nas ściąga do tyłu, jaka faza ruchu. Można to także zaobserwować na filmie. Dla czasu 35:38 widzimy nurka, który ma podudzia pod kątem prawie 90 stopni do ud i próbuje jedynie zataczać łuk, co widać nie daje efektów. Ten sam nurek dla czasu 40:10 (trzeci plan na środku) po sugestii, aby zwiększyć znacznie kąt, widzimy, że bez problemu się cofa. Parę chwil dalej (czasy 41:04 i potem 41:44 do końca) widzimy, już jak nurek ten wyczuł już na czym manewr polega i nie potrzebował już korzystać z większego kąta między podudziem a udem. Teraz, gdy już umiemy się cofnąć, pozostaje szlifowanie techniki, aby uzyskać ciąg o dużej sprawności przy małym ruchu płetw.
Kamil zasugerował, aby nagrać tak wykonany manewr. Uważam, jednak, że osoba, która chce nauczyć się tego manewru, powinna powstrzymać się od oglądania go na filmiku, gdyż to co zobaczy jest mylące. Manewr dla zewnętrznego obserwatora to szereg skomplikowanych ruchów bioder, podudzi i płetw. Próba odtworzenia zaobserwowanych ruchów skończy się raczej marnie.
Film nie oddaje tego co faktycznie myśli osoba wykonująca manewr, co kontroluje świadomie, a co jest wynikiem automatycznego ułożenia, wynikłego z wykonywania zamierzonego celu (to tak jak byśmy chcieli nauczyć się pisania na klawiaturze przez obserwację zmian napięcia na układzie kontrolującym przesył danych do komputera). Dlatego jedyne co jest potrzebne do pełni szczęścia jest w powyższym zilustrowanym wpisie a zawiera się w dwóch punktach A) i B) na jego końcu. Jeżeli ktoś już tak bardzo chce poobserwować manewr to na filmiku z ostatniego basenu można go zaobserwować patrząc od tyłu nurka jak i z boku (czas 31:49 do 32:33 na filmie http://www.youtube.com/watch?v=LLXz3s6tgmk&feature=plcp – wtedy jeszcze nie byłem świadom mechanizmu ;-) ) Oczywiście nie ma problemu możemy nagrać wszystko specjalnie, chętnie sprawdzę inne płetwy i ich brak, ale z całym sprzętem na sobie – bo sprawdzałem tylko bez sprzętu. Oglądając film można zauważyć, pewne odchyły od opisu (szczególnie związane z powrotem nóg, otóż tak jak jest w opisie tak ja myślę robiąc ten manewr, a faktyczne ruchy są wynikiem oporów wody, subiektywnego odczucia, że już nogi są w pozycji wygodnej – więc domyślnie chyba już się zbliżyły = dlatego jestem przeciwny oglądaniu filmów przed nauką tego manewru!!!).
hm… wygląda jak magia… Będę musiał spróbować :-D