Wyjazd na kamieniołomy Zimnik i Kantyna

ZIMNIK

Jadąc z Jawora do Strzegomia w miejscowości Niedaszów trzeba skręcić w prawo na miejscowość Zimnik, a w niej odnaleźć jedyny sklep spożywczy i wjechać przy nim przez drewnianą bramę na teren oznaczony jako prywatny. Na sklepie jest informacja o bazie nurkowej ale gdy byliśmy była nieczynna. Za wjazd nic nie płaciliśmy.

Parkuje się praktycznie przy wodzie. Dojechaliśmy w składzie Kamil i Tomek (nurki) oraz Agnieszka i Wiktoria (foto)  z godzinnym spóźnieniem, na miejscu czekali na nas Lolek i Gocha (nurki). Kamieniołom jest mały ale bardzo fajny.

Trafiliśmy akurat, gdy poprawiła się woda. Do 15 metrów widoczność była z dobre 2 metry, poniżej 15 metrów dobre 4 metry. Zeszliśmy do 20 metrów. Kamieniołom ma wg zeznań (i stanu wody) od 28 do 32 metrów głębokości.

Kamieniołom ma co kilka metrów tarasy i półki wzdłuż których można pływać. Natrafiliśmy na jakieś żelastwo, ale trudno było stwierdzić co to jest :) Z pewnością wrócimy tam jeszcze z mocniejszym światłem.

 

Po spakowaniu udaliśmy się na kamieniołom Kantyna, który znajduje się na granicy miasta Sobótki przy wyjeździe na Chwałków.

 

KANTYNA

Kamieniołom wygląda imponująco, dookoła są strome ściany. Są dwa zejścia, które można pokonać w sprzęcie. Przy zejściu bliżej drogi trzeba uważać, gdyż pod wodą jest wystający w górę pręt. Na miejsce dojechali Beata, Piotruś, Przemo, Eliza, Mariusz i Marcel.

Trafiliśmy akurat na miejscową rozrywkę – inicjację chłopca w mężczyznę – chłopak zwany Bułą miał skoczyć po raz pierwszy do wody ze skałki na wysokości 18 metrów z tzw. bunkra.

Widownia dopingowała i zagrzewała Bułę.

Po kilku dłuższych chwilach i kilku podejściach Bułą skoczył i przeżył.

Na przeciwnej ścianie zebrali się miłośnicy wspinaczki.

Panowała atmosfera piknikowa.

Ekipa nr 1: Piotruś i Przemo

Ekipa nr 2: Kamil, Lolek, Tomek

Widoczność 1m – zrobiliśmy touchdown na 20 metrach. Na 6 metrach było kompletnie ciemno. W wodzie głównie kijanki. Nurkowanie generalnie nieciekawe, miejsce bardzo fajne – trzeba wrócić przy lepszej wodzie.

 

ŚLĘŻA

Na drugi dzień poszliśmy na Górę Ślężę. Wysiłek spowodował, że wypłukaliśmy z organizmów cały azot z poprzedniego wieczoru.